piątek, 18 grudnia 2015

Ulubieńcy Grudnia 2015

Hej wszystkim!

Nareszcie udało mi się wstawić ulubieńców na czas. :) W grudniu używałam mało kolorówki, skupiłam się raczej na pielęgnacji i zapachach. 

Pierwszy ulubieniec to perfumy, a raczej w miarę ścisłości woda perfumowana. Niewątpliwie, mocno inspirowana zapachem Calvin'a Kleina. Zapach jest delikatny i dziewczęcy, nie jest ani słodki ani dusząco ostry, nie wyczuwam też nut piżma. Wydaje mi się, że zapach jest kwiatowy, utrzymuje się dość długo, uważam, że to dość dobre rozwiązanie do psikania się na co dzień.




Szybka wizyta w sklepie Ziaji,  skończyła się konkretnymi zakupami, postanowiłam odstawić mój niezawodny Effaclar z la Roche Posay i przetestować coś nowego. Wybrałam parę kosmetyków z serii oczyszczającej liście munka. Cały czas jeszcze testuje te produkty i dam wam znać jak będę absolutnie pewna, na razie jestem zadowolona, ale tonik w postaci mgiełki od razu zawładnął moim sercem, odświeża, tonizuje, pięknie pachnie, polecam.




Krótki przerywnik od pielęgnacji, ale nie od zapachu. O tuszu z Loreal Volume Million Lashes słyszałam już dużo dobrego, jednak jego cena nie zachęcała. Udało mi się jednak dorwać go na promocjach w Rossmanie i uwierzcie było warto.

Tusz występuje o ile się nie mylę w 4 lub 5 wersjach, ja zdecydowałam się na So Couture. Zacznę może od tego, że gdy się otwiera unosi się subtelny piękny zapach, tusz ma dość rzadką konsystencję, ale od pierwszego użycia idealnie się sprawuje co w przypadku większości tuszy następuje dopiero po 2 tygodniach od otwarcia. Nabiera na szczoteczkę mało tuszu co ułatwia perfekcyjne rozczesanie rzęs. Maskara się nie osypuje i przez cały dzień rzęsy są w bardzo dobrym stanie. Moja ocena 10/10




Teraz ciąg dalszy pielęgnacji, gdy się robi chłodno moje włosy potrzebują więcej troski niż w inne pory roku. Wiele razy już słyszałam dużo dobrego na temat firmy Kallos i ich masek do włosów. No i cóż nie była bym sobą jak bym sama nie wypróbowała. Śmiało mogę powiedzieć, strzał w dziesiątkę. Wybrałam maskę bananową, która nie jest intensywnie regenerująca, ale ja takiej nie potrzebuję, za to świetnie chroni przed zmianami temperatur, odżywia, sprawia, że włosy się nie plączą, nie elektryzują i są mięciutkie, a no i przepiękne pachnie bananami!




Ostatni produkt to suche szampony z Batiste, jak na razie najlepsze jakie miałam, Są 
niezawodne, ratują z opresji w nagłych przypadkach, pięknie pachną, nadają objętości, są dość wydajne i nie zawodzą mnie wtedy kiedy ich potrzebuje!




Niekosmetycznym ulubieńcem jest zdecydowanie piosenka Justina Biebera "Love yourself". Do Biebera nigdy nic nie miałam, ale jego nowy album jest naprawdę bardzo dobry, teksty są przemyślane, dojrzałe i coś wnoszą, dają do myślenia. Zdecydowanie na plus.




Film jaki polecam nosi tytuł "Jak dogonić szczęście" opowiada o psychiatrze który wyrusza w podróż by przekonać się co sprawia, że ludzie czują się szczęśliwi. Po drodze poznaje wiele osób dzięki którym, dowiaduję się co tak naprawdę jest najważniejsze w jego życiu. Bardzo ciekawy film, który zmusza do chwilowej przerwy w gonitwie życia codziennego i zastanowienia się nad tym co naprawdę w życiu ważne, polecam.




A jakie są wasze ulubione kosmetyki w grudniu?

Zapraszam do obserwacji i do następnego!

2 komentarze:

  1. Zużyłam maskę Kallos algową i kończę jagodową. Muszę koniecznie kupić następną. Oby dwie super mi się spisały. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi wpadła w oko maska z proteinami mleka, chociaż mają taki wybór że trudno się zdecydować :p

      Usuń